Miejsca

Nowy Jork noir

Umiejscowienie akcji kryminału w Nowym Jorku jest niedorzeczne. Sam Nowy Jork to kryminał – napisała Agatha Christie. Wiele w jej słowach racji. Pilnie strzeżony przez rozmaite służby Nowy Jork wciąż ma wiele niebezpiecznych zakamarków, a dokonane tu zbrodnie przeszły do historii. W książce „Nowy Jork. Miasto marzycieli” zebrała je i opisała Magdalena Żelazowska.

Nowojorska przestępczość to temat rzeka, doczekała się nawet internetowych rankingów. Mroczne wykazy obejmują zbrodnie psychopatów, ideowców, morderców z zimną krwią. W mrożących krew w żyłach relacjach roi się od celnych strzałów, wielokrotnych ciosów nożem i makabrycznych tortur, których nie powstydziliby się scenarzyści horrorów. Są też opisy ciał lub ich części – znajdowanych na chodnikach, w domach ofiar, a sklepach, bankach, rynsztokach, porzuconych przy drodze lodówkach. Analizy morderstw opowiadają nie tylko o ofiarach i sprawcach, ale też o świadkach. Wszystkich łączy jedno: byli nowojorczykami.

Zbrodnia, od której zaczęło się dziennikarstwo śledcze

Prekursorem dziennikarstwa śledczego był nowojorczyk James Gordon Bennet, założyciel gazety „New York Herald”. Jedna z pierwszych relacji z miejsca zbrodni, jaką tam opublikowano, dotyczyła młodej prostytutki Helen Jewett. Jej zwęglone zwłoki znaleziono w jednym z domów uciech w 1836 roku. Dziewczynę pozbawiono życia uderzeniem w głowę, a ciało spalono. Redaktor Bennet osobiście zjawił się na miejscu zbrodni, czego w tamtych czasach nikt z dziennikarzy nie robił. Wcielił się w detektywa, szukając rozwiązania kryminalnej zagadki. Namówił policję, by pokazała mu zwłoki, które następnie szczegółowo opisał, zachwycając się posągową urodą denatki.

Zafundował czytelnikom wieloodcinkową sagę o pięknej i młodej ofierze, uwzględniając rozmaite poszlaki. Odnotował na przykład, że na ścianie jej pokoju wisiał portret Lorda Byrona, a na półkach stały dzieła Homera, zatem nie była to typowa niewykształcona dziewka. Czytelnicy pokochali Benneta za detal i masowo kupowali gazetę, nawet kiedy zagadka morderstwa Jewett się wyjaśniła (zabił ją zamożny młodzieniec, który dzięki koneksjom ostatecznie wykpił się od poniesienia kary). W chwili swojej świetności „New York Herald” sprzedawał trzydzieści pięć tysięcy egzemplarzy dziennie, kilkukrotnie więcej niż konkurencja. 

Prawda straszniejsza niż fikcja

Dwudziestego ósmego marca 1937 roku w czasie przerwy wielkanocnej w swoim nowojorskim domu zginęła dwudziestoletnia modelka Veronica Gedeon. Zarabiała na życie pozowaniem do ponętnych zdjęć na zamówienie popularnych magazynów. Fotografie ilustrowały historie kryminalne i przedstawiały Gedeon jako zmysłową ofiarę – pobitą, związaną, duszoną. O ironio, pewnego feralnego dnia fikcja stała się rzeczywistością. Veronicę brutalnie zamordowano, a wraz z nią jej matkę Mary i mieszkającego z nimi lokatora. Sprawa trafiła na okładki gazet wraz z kuszącymi zdjęciami denatki, elektryzując cały kraj. Czyżby ofiara sama sprowadziła na siebie klątwę, igrając ze światem zbrodni?

Jeden z tropów zawiódł policję do rzeźbiarza Roberta George’a Irwina, który kiedyś wynajmował pokój u Mary Gedeon. Musiał go opuścić po tym, jak nawiązał intymną relację z jej drugą córką, Ethel. To właśnie on okazał się mordercą. Według niektórych źródeł Irwin wpadł z powodu pozostawionej na miejscu zbrodni własnoręcznie wyciętej mydlanej figurki. Okazało się, że od dawna leczył się psychiatrycznie. Zeznał, że planował zabić Ethel i wykonać jej pośmiertną maskę, ale nie zastał dziewczyny w domu. Trzy osoby będące na miejscu zginęły przypadkiem, padając ofiarą ataku szaleńca. Irwin został skazany na sto trzydzieści dziewięć lat pozbawienia wolności.

Polak – ostatnia ofiara 11 września 2001 r.

11 września 2001 roku poniosło śmierć około trzech tysięcy nowojorczyków. Jako ostatni, krótko przed północą, zginął Polak, Henryk Siwiak. Nie stało się to jednak w okolicach zawalonych wież World Trade Center, choć przechodził obok nich tamtego poranka. Jego nazwisko nie trafiło na żaden pomnik poświęcony tym, którzy tamtego dnia w Nowym Jorku stracili życie. Czterdziestosześciolatek z Krakowa nie zginął w zamachu terrorystycznym. Został zastrzelony w dzielnicy Bedford-Stuyvesant na Brooklynie, gdzie zabłądził w drodze do nowej pracy. Do dziś nie ujęto sprawcy. Jedna z teorii zakłada, że Henryk Siwiak wdał się w przypadkową sprzeczkę w okolicy słynącej z handlu narkotykami. Druga, że ubrany w kurtkę moro i plecak, mówiący z silnym akcentem ciemnowłosy mężczyzna mógł zostać przez miejscowych wzięty za terrorystę. Jego śmierć przyćmiły doniesienia związane z atakami na dwie wieże. W policyjnych rejestrach Siwiak figuruje jako jedyna ofiara zabójstwa w Nowym Jorku tamtego dnia. Niektóre media nazwały go ostatnim poległym z 11 września 2001 roku.

 Zabójczy efekt obserwatora

Nad ranem 13 marca 1967 roku w nowojorskiej dzielnicy Kew Gardens z rąk nożownika zginęła dwudziestoośmioletnia Kitty Genovese. Napastnik, dwudziestodziewięcioletni Winston Moseley, pojechał za nią, gdy wracała z pracy w barze. Dopadł ją przed wejściem do domu, zgwałcił i zadał jej dwanaście ciosów nożem. Według późniejszej relacji z „The New York Times” świadkami zdarzenia było kilkadziesiąt osób, ale żadna z nich nie stanęła w obronie ofiary ani nie zadzwoniła po policję, mimo że kobieta krzyczała i wzywała pomocy. Sprawca zaatakował Genovese dwukrotnie, oddalając się na krótko pomiędzy napaściami. Łącznie atak trwał około pół godziny, w tym czasie ofiara słaniała się przed budynkiem i usiłowała wejść do środka.

Sprawę zabójstwa Genovese wielokrotnie przytaczano w podręcznikach i artykułach psychologicznych jako przykład tak zwanej apatii obserwatora (bystander effect). Termin ten opisuje tendencję do powstrzymywania się od udzielenia pomocy ofierze w obecności innych ludzi na skutek rozproszenia poczucia odpowiedzialności.

Nowy Jork z ośmioma milionami mieszkańców przybyłych tu ze wszystkich zakątków ziemi to świat w miniaturze, a jednocześnie podniesiony do potęgi. Można tu spotkać wszelkie występujące w przyrodzie typy szaleńców, mścicieli, wojowników, zwyrodnialców. To miasto przyciąga nieprzeciętnych i wszystko jest tu bardziej. Również przestępcy są bardziej: bezwzględni, bezrefleksyjni, wyrafinowani, a ich pasja – silniejsza.

Więcej w książce „Nowy Jork. Opowieści o mieście”.