Bogaci bezdomni w Nowym Jorku
Nowy Jork jest domem dla ośmiu milionów ludzi, ale nie wszyscy oni posiadają tu swój stały adres. Mówi się, że tutejsi bogacze i bezdomni codziennie cieszą się tym samym widokiem, tylko że ci pierwsi płacą za niego miliony dolarów, a drudzy mają go za darmo.
Według danych Coalition for Homeless, organizacji badającej zjawisko bezdomności i wspierającej potrzebujących, liczba nowojorczyków bez dachu nad głową z roku na rok rośnie. Tylko w lutym 2023 roku przez miejskie schroniska przewinęło się blisko siedemdziesiąt pięć tysięcy osób, w tym ponad szesnaście tysięcy rodzin. To najwyższe wskaźniki od czasu wielkiego kryzysu z lat trzydziestych XX wieku.
– W Nowym Jorku bogaci chodzą pieszo, biedacy jeżdżą cadillacami, a żebracy umierają z głodu z tysiącami dolarów ukrytymi w materacach – zauważył Duke Ellington. Jest w tych słowach wiele prawdy. Nowy Jork bywa przewrotny – jednym pozwala zrobić spektakularną karierę, a innych wygania na bruk. Czasami oba scenariusze przytrafiają się tej samej osobie.
Do niegdysiejszego życia bez dachu nad głową przyznaje się wiele sław, opowiadając o bezdomności jako doświadczeniu uczącym pokory, ale też samodzielności. Modelka i aktorka Halle Berry jako dwudziestolatka mieszkała w nowojorskim schronisku dla osób bezdomnych. Przyjechała z Cleveland do Nowego Jorku z marzeniem o karierze aktorskiej. Początki były trudne, a mama kazała jej radzić sobie samej – złota wskazówka, jaką każdy szanujący się amerykański rodzic powinien dać wkraczającemu w dorosłość dziecku. „Jeśli chcesz tam być, musisz na to zapracować” – skwitowała nowojorską przygodę rodzicielka przyszłej gwiazdy, wjeżdżając córce na ambicję. Po latach dziewczyna Bonda stwierdziła, że to najlepsze, co mogła usłyszeć od matki.
Okresowo nie mieli się gdzie podziać także nowojorczycy z urodzenia: Sylvester Stallone w młodości tygodniami koczował na dworcu autobusowym Port Authority, a Jennifer Lopez jako osiemnastolatka nocowała na kanapie w studiu tanecznym. Po latach, jako królowa pop, nagrała hit Jenny from the Block, w którym podkreśla szacunek dla swojego pochodzenia (urodziła się na Bronksie) i skromnego życiowego startu.
W Nowym Jorku, mieście, gdzie wszystko jest możliwe, nie tylko sławni bywali bezdomni, ale i bezdomni mogą stać się sławni. Drogę do blichtru i ponad setki filmów wychodził sobie włóczęga znany jako Radioman. Craig Costado z nieodłącznym magnetofonem zawieszonym na szyi pracował niegdyś na poczcie, a później stracił pracę i dach nad głową. Trafił na plan filmowy w 1989 roku po tym, jak odmówił jednej z ekip usunięcia się sprzed stoiska z gazetami, gdzie dorabiał. Ostatecznie filmowcy nakręcili scenę z jego udziałem. Zarośnięty i okutany Radioman od lat przemierza ulice Nowego Jorku jako żywa dekoracja (sławą dorównuje mu chyba tylko wydepilowany i rozebrany nagi kowboj z Times Square). Poczciwy brodacz z radioodbiornikiem podąża za planami filmowymi, wypatrując w mieście lamp, oznaczeń zamkniętych ulic, zbiegowisk gapiów. Wystąpił jako przypadkowy przechodzień między innymi w Dwóch tygodniach na miłość, Spider Manie, Irlandczyku, Godzilli, Dziewczynie z Jersey i wielu innych kasowych produkcjach. W 2012 roku zagrał sam siebie w poświęconym mu dokumencie Radioman,obok swoich filmowych znajomych:George’a Clooneya, Robina Williamsa, Matta Damona, Toma Hanksa, Johnny’ego Deppa, Meryl Streep, Stinga, Whoopi Goldberg i Helen Mirren.
W Nowym Jorku niektórzy bezdomni stają się sławni, a inni stają się sławni, bo podają się za bezdomnych. Ten drugi scenariusz zrealizował w 2022 roku komik Esteban Romero, który na TikToku pokazywał fikcyjne scenki z życia bez dachu nad głową. W jednym z filmików zaprosiła go do domu rzekomo poruszona jego losem młoda ślicznotka i ku niedowierzaniu milionów widzów podzieliła się z nim własnym łóżkiem. Kiedyś Romero naprawdę przez sześć lat spał na nowojorskich ulicach.
Widok bezdomnych na stałe wpisany jest w krajobraz Nowego Jorku. Nowojorczycy jak nikt inny rozumieją, że nie każdy może mieć trudne początki i każdemu może powinąć się noga. Trafienie na bruk to nie powód do wstydu, a przede wszystkim nie koniec świata. Przy odrobinie szczęścia można taki los przekuć w historię osobistego sukcesu.
Więcej w mojej książce „Nowy Jork. Miasto marzycieli”.