Beduinki na Instagramie
O bajecznie bogatym kraju na środku pustyni, o kobietach w świecie Islamu i o tym, czy zgodziła się zostać arabską żoną rozmawiam z Olą Chrobak, autorką książki „Beduinki na Instagramie”.
Jak trafiłaś do Zjednoczonych Emiratów Arabskich?
Aleksandra Chrobak: Najprostszym sposobem na dłuższy pobyt w tym kraju dla cudzoziemki jest praca w liniach lotniczych. Tak było w moim przypadku. Wcześniej mieszkałam w Londynie, ale kiedy skończyłam 27 lat uznałam, że to ostatni dzwonek na życiową przygodę. Wysłałam aplikację i dostałam pracę jako stewardessa w liniach Etihad. Zamieszkałam w Abu Zabi, gdzie po ponad roku zatrudniłam się w sektorze rządowym, zamieniając środowisko międzynarodowe na otoczenie właściwie samych Emiratczyków. Dzięki temu miałam niepowtarzalną okazję zbliżyć się do nich i wniknąć w ich kulturę. Po pięciu latach spędzonych w Emiratach miałam materiał na książkę.
Skąd wziął się jej tytuł?
„Beduinki na Instagramie” to pewien oksymoron, podkreślający sprzeczności i niesamowite kontrasty, jakie na każdym kroku widać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Z jednej strony wszechobecna pustynia, na której jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było niczego, z drugiej strony supernowoczesne metropolie, które dzięki odkryciu złóż ropy wyrosły niemal z dnia na dzień. Są tu wielkie fortuny, wille i superluksusowe samochody, ale też niezwykle silne muzułmańskie tradycje, w tym obowiązująca niemal w całej przestrzeni publicznej segregacja płci. Tutejsze kobiety są podporządkowane surowym zasadom dotyczącym zachowania i ubioru, a jednocześnie żyją we współczesnym świecie, z dostępem do najnowszych technologii. Na co dzień ukryte pod abajami (długimi czarnymi szatami zasłaniającymi ciało), w wirtualnym świecie pokazują swoje prawdziwe oblicze.
Nie grożą im za to żadne konsekwencje? Bardzo łatwo kogoś wyśledzić na portalach społecznościowych.
Emiratki są w sieci bardzo ostrożne. Używają pseudonimów, ich zdjęcia profilowe nigdy nie przedstawiają osoby, tylko fikcyjne postacie lub rysunki (kwiaty, ptaszki, esyfloresy). Do grona znajomych zapraszają wyłącznie zaufane osoby. Dopiero takiej sprawdzoną publiczności pokazują swoje zdjęcia z odsłoniętymi twarzami i włosami czy filmiki, na których się wygłupiają i głośno śmieją. Na zewnątrz muszą dążyć do ideału arabskiej księżniczki – milczącej, opanowanej i skromnej. W internecie odreagowują, tu mogą być sobą i wyrażać swoją indywidualność.
Z twojej książki wynika, że drugą przestrzenią, gdzie panuje trochę więcej obyczajowego luzu, są centra handlowe.
W przeciwieństwie do wielu miejsc, takich jak restauracje, kawiarnie, poczekalnie, wejścia do biur i urzędów, w galerii handlowej nie przestrzega się aż tak skrupulatnie powszechnie przyjętej segregacji płci. Mężczyzna i kobieta stojący obok siebie w kolejce do kasy lub na ruchomych schodach nie wzbudzają podejrzeń. Tutaj można wyszeptać komuś komplement razem z numerem telefonu. W ten sposób nawiązuje się romanse, konsumowane w wynajmowanych mieszkaniach czy zamkniętych samochodach zaparkowanych na odludziu.
Opisujesz zakupy Emiratek, które szaleją na wyprzedażach, rzucając się na odważne i kolorowe kreacje. Zadajesz pytanie: po co to wszystko? I tak nikomu się w tym nie pokażą.
Rzeczywiście, na zewnątrz wszystkie kobiety noszą abaje. Wolno im je zdjąć tylko za murami własnego domu, kiedy są same lub w otoczeniu najbliższych. Przy czym jeśli chodzi o obecność mężczyzn z rodziny, odsłoniętą kobietę poza jej mężem mogą oglądać wyłącznie krewni, czyli na przykład brat lub ojciec, ale szwagier już nie. Kobiety z konserwatywnych rodzin nie mogą same wychodzić z domu, niezbędne jest towarzystwo drugiej kobiety lub mężczyzny z rodziny (w bardziej liberalnych rodzinach wystarczy zgoda męskiego opiekuna – ojca, brata lub męża). Gdyby dziewczynę, zwłaszcza niezamężną, przyłapano na jakimkolwiek kontakcie z mężczyzną spoza rodziny, mogłaby mieć kłopoty.
Zasada segregacji płci obowiązuje nawet na weselach! Po ceremonii zaślubin panie i panowie rozdzielają się i bawią osobno, na dwóch różnych imprezach, odbywających się w dwóch różnych miejscach. Dopiero po dotarciu na własne zamknięte przyjęcie kobiety zrzucają abaje i pokazują swoje przepiękne, seksowne kreacje, głębokie dekolty, buty na obcasach, wymyślne fryzury i makijaże.
Znów tyle przygotowań, żeby zrobić się na bóstwo, i nawet nie ma na kim zrobić wrażenia.
Nic bardziej mylnego! Niezamężne kobiety na weselach uwodzą… swoje przyszłe teściowe. To przed nimi tańczą, śmieją się, odrzucają lśniące włosy i prezentują swoje wdzięki podkreślone przez obcisłe sukienki. Wiedzą, że są obserwowane i oceniane, czy nadają się na żonę. Na tradycyjnych weselach starsze kobiety siedzą na dywanie, podpierając ściany weselnego namiotu, i obserwują podium, na którym prężą się potencjalne kandydatki. To prawdziwa rewia! Około północy pan młody przyjeżdża po pannę młodą. Wtedy kobiety z powrotem zasłaniają ciała i wesele się kończy.
Czy ty też musiałaś nosić abaję?
Wystarczyło, że miałam zasłonięte ramiona i nogi. Oficjalnie nie ma żadnych obostrzeń dotyczących ubioru cudzoziemek, turystyki czy ekspatki mogą chodzić w zwyczajnych letnich ubraniach. Podobnie jest zresztą z abajami dla Emiratek – to po prostu przyjęty zwyczaj, a nie nakaz prawa. Ponieważ mieszkałam w konserwatywnej dzielnicy, ubierałam się skromnie z szacunku dla sąsiadów. W pracy przestrzegałam dress code’u obowiązującego w sektorze rządowym – wkładałam długie spodnie i bluzki zakrywające ramiona i pośladki. Poza tym nawet gdybym nosiła abaję i tak byłoby widać, że nie jestem stamtąd. Emiratki noszą swoje abaje z dumą i niezwykłą gracją. To prawdziwa sztuka. Od razu widać, kiedy ktoś to nieudolnie udaje.
Spotkałam się kiedyś z dość kontrowersyjną opinią pewnego podróżnika. Po wizycie w Arabii Saudyjskiej przekonywał, że nam, Europejczykom, tylko wydaje się, że arabskie kobiety są ciemiężone przez surowe obyczaje. Jego zdaniem są po prostu chronione – przed męską natarczywością.
Dochodzimy tutaj do fundamentalnych różnic między wartościami europejskimi a arabskimi. To, że mąż, ojciec czy brat to autorytet, którego się nie kwestionuje, to naturalny porządek arabskiego świata. Kobiety nie czują się z tego powodu uciemiężone i ja też ich tak nie postrzegam.
Emiraty Arabskie są zresztą dużo bardziej liberalne od ultrakonserwatywnej Arabii. Emiratki prowadzą samochody, częściej się kształcą, pracują. Tutejszych kobiet do niczego się nie zmusza, tylko wywiera się na nie obyczajową presję. To, jak wygląda życie kobiety, zależy od jej rodziny. O tym, czy dostanie zgodę i pieniądze na kurs prawa jazdy czy wyjazd na zakupy do Kuwejtu, stolicy mody, decydują mężczyźni. Zdarza się, że jest to syn kobiety lub jej młodszy brat.
A przede wszystkim mąż.
Oczywiście mąż pełni funkcję nadrzędną. Pamiętajmy jednak, że choć małżeństwo wydaje się dla kobiety ograniczające, to świetnie ją zabezpiecza. Wprawdzie nie ma ona wiele do powiedzenia w sprawie wyboru męża, ale w sprawie swojej przyszłości już tak. Przed ślubem negocjowany jest małżeński kontrakt, szczegółowo opisujący nie tylko obowiązki, ale też prawa przyszłej żony, takie jak nauka, możliwość pracy zawodowej, wysokość poziomu materialnego, który zobowiązuje się zapewnić jej mąż, warunki mieszkaniowe. A przede wszystkim wysokość posagu zapisanego kobiecie, który musi jej zostać wypłacony w razie gdyby mąż zażądał rozwodu. Taki posag ma wartość kilkuset tysięcy złotych. Dlatego mimo że w krajach arabskich legalna jest poligamia, rzadko zdarza się, że mężczyzna ma wiele żon. Za każdą musi przecież wziąć pełną odpowiedzialność i zapewnić wszystkim równie wysoki poziom życia.
Czy Emiratczyk to dobry materiał na męża?
Mężczyźni w Emiratach są niezwykle szarmanccy i kulturalni. To zaprzeczenie nachalnych podrywaczy, jakich znamy z egipskich czy tureckich kurortów. Poza tym są bardzo przystojni, a przy tym zadbani, z wypielęgnowanym 3-dniowym zarostem, uczesani, pachnący dobrymi perfumami.
Do tego jeszcze bogaci. Idylla!
Z pozoru tak, jednak trzeba mieć świadomość, że biorąc ślub z Emiratczykiem, staniemy się częścią jego rodziny i będziemy musiały przyjąć rolę żony w muzułmańskim kraju. Wiąże się z nią niepodważalny autorytet męża, presja, żeby przejść na islam, akceptacja ewentualnej poligamii i bogatego życia towarzyskiego męża. Jeśli nie jesteśmy w stanie zaakceptować tych zasad, nie ma sensu ulegać bajkowej wizji małżeństwa z pięknym i bogatym arabskim „księciem”. Ja odrzuciłam propozycję małżeństwa z Emiratczykiem, bo mimo mojego szacunku dla kultury arabskiej nie byłabym szczęśliwa w takim związku.
Czy Emiraty są krajem, w którym mogłabyś zostać na stałe?
Niestety po wydaniu książki musiałam wyjechać. Zbyt dużo w niej zdradzam, opisując między innymi problem niewolniczej pracy tamtejszej służby domowej. „Beduinki na Instagramie” zawierają też sporo zdjęć. Nie chcę ryzykować. Ale wspomnień nikt mi nie odbierze. Miałam marzenie o wspaniałej życiowej przygodzie i udało mi się je spełnić.
Zdjęcia pochodzą z książki „Beduinki na Instagramie”.