Ameryka, Myśli

Po co napisałam o Nowym Jorku

Napisać książkę o Nowym Jorku? Jak? Każda próba pisemnego zmierzenia się z tym niezwykłym miastem jest z góry skazana na porażkę. Ramy słów zawsze będą dla niego zbyt ciasne, myśli zbyt wąskie, by pomieścić jego rozmach, a czarno-białe strony nigdy nie oddadzą jego różnorodności. Jak uchwycić wielkość tutejszych budynków i ludzkich aspiracji, jak objąć zastępy nietuzinkowych postaci, jak podsumować ten językowy, kulturowy i kulinarny Babel, obfitość wszystkiego i wszystkich? 

A jeśli pisać, to kiedy? Ile czasu spędzonego w jakimś miejscu upoważnia nas do tego, żeby wypowiadać się na jego temat? Dotąd kpiłam z tak zwanych książek podróżniczych, które stanowią relację z dwutygodniowych wakacji. Ile przemieszkanych dni, przepracowanych miesięcy czy przeżytych lat daje prawo do wyciągania jakichkolwiek wniosków, a tym bardziej do dzielenia się nimi z czytelnikami?

Kluczowe pytanie brzmi jednak następująco: Po co w ogóle pisać o Nowym Jorku? Czy nie zrobiono już tego tysiące razy wcześniej? Czy każdy skrawek małej wyspy Manhattan nie został już opisany, dowcipnie spuentowany, przenicowany wnikliwą analizą utalentowanych literacko obserwatorów? Czy w świetle filmowych lamp nie obnażono wszystkich jego zakamarków i nie skondensowano całego uroku w kadrach, którymi następnie upojono cały świat? O zdjęciach i obrazach nie wspomnę. Czy jestem w stanie dostrzec w nowojorskiej legendzie coś jeszcze, choćby jeden drobny szczegół, który jakimś cudem umknął posiadaczom piór lepszych niż moje? Nie łudzę się. Trudno szukać drugiego miasta, o którym powstało tyle prawdziwych i wymyślonych historii, mimo że jego dzieje są relatywnie krótkie. Opowieści o Nowym Jorku zaczęły żyć własnym życiem. Miasto przeżywane tyle razy na nowo nie jest już tylko miastem, ale ideą, zbiorowym marzeniem, kalejdoskopem małych Nowych Jorków, tak różnych i tak bliźniaczo do siebie podobnych. Który z nich jest prawdziwy? Może żaden. Pewnie wszystkie.

Każda kolejna próba opowiedzenia o Nowym Jorku będzie palimpsestem. Przytłaczająca świadomość. Z drugiej strony: być w Nowym Jorku i nie pisać? Jak okiełznać te codzienne zachwyty, jak znieść intensywność wrażeń, która rozsadza umysł, jak poskromić niepohamowaną chęć uchwycenia, uwiecznienia i opowiadania? 

Pewnego dnia, odkładając kolejny egzemplarz na stertę moich nowojorskich książek kompulsywnie znoszonych z antykwariatów i bibliotek, postanowiłam zmienić podejście. A gdyby tak nie wzbraniać się przed tym, co nieuniknione? Nie odcinać się od poprzedników, którzy opisali Nowy Jork przede mną, lecz dać im się uwieść i poprowadzić? Niech mówią. Niech będą jak miejscy przewodnicy, którzy pokazują znane miejsca tak, by człowiek spojrzał na nie własnymi oczami. Każdy rozdział tej książki otwiera inny cytat. Ich autorzy opisują swoje miasto, niby to samo, a jednak inne. Każdy z nich żył w nieco innym czasie, wśród innych ludzi, inaczej postrzegał te same adresy. Każdy mieszkał w swoim Nowym Jorku. 

Ja chciałam Wam opowiedzieć o moim.

Wstęp książki „Nowy Jork. Opowieści o mieście”

Magdalena Żelazowska

Wyd. LUNA 20222